wtorek, 29 listopada 2011

Jesteś dokładnie tam gdzie powinieneś być.

Autorem artykułu jest Jacek Baraniecki



Patrzysz dookoła i stwierdzasz, że to nie jest to, czego Ty chcesz. Masz nie taką pracę jakbyś chciał, szef cały czas Cię wkurza, nie możesz rozwijać swoich pasji, nie masz czasu dla siebie, nie masz czasu dla znajomych, cały czas brakuje Ci pieniędzy na to, co chciałbyś sobie kupić.

Relacja z Twoim mężczyzną/kobietą Cię nudzi, nie ma w tym nic ekscytującego, nie masz pomysłu, co zrobić żeby się odbić, żeby to wszystko przemienić.

Codziennie rano zmuszasz się żeby wstać z łóżka, a potem ładujesz w siebie kolejną kawę żeby się dobudzić. Zadajesz sobie pytanie: czy to tak ma właśnie wyglądać? Później przestajesz zadawać to pytanie, bo nie znajdujesz na nie odpowiedzi, a myśl o tym jeszcze bardziej Cię pogrąża.

Możesz popatrzeć na ludzi, którym się udało i stwierdzić: no tak, oni mieli lepsze warunki. On przejął firmę po ojcu, miał pieniądze na start, dostał ziemie od dziadków, odziedziczył kamienicę, wygrał pieniądze na loterii, jemu zawszę się udaje, miał ludzi, którzy mu we wszystkim pomogli, ma talent, wtedy były inne czasy. Możesz stwierdzić, że oni mieli lepiej, ale to nie jest prawda. Ludzie, którzy odnoszą największe sukcesy, najczęściej startują z najtrudniejszych pozycji, a największą frajdą jest dla nich proces przemiany warunków, które ich otaczają. Nie istnieje coś takiego jak lepsze warunki dla jednych a gorsze dla innych. Każdy z nas nosi w sobie potencjał by odnieść sukces.

Patrząc na swoje życie możesz pomyśleć, że nie chcesz go w takim wydaniu jakim go doświadczasz. Wszystko co Cię otacza, a także zdarzenia z przeszłości mogą wydawać się bezsensowne i niepotrzebne. Chcę Ci powiedzieć, że wszystko co wydarzało się w Twoim życiu do tej pory, wydarzyło się w perfekcyjnym czasie, nauczyło Cię dokładnie tego co było konieczne żebyś się nauczył, doprowadziło Cię do miejsca w którym się obecnie znajdujesz. Cały bagaż doświadczeń będzie Ci niezbędny w dalszej drodze, która jest przed Tobą.

Nie ma żadnej pomyłki, jesteś dokładnie w tym miejscu, w którym powinieneś być. Nie ważne z jakiego miejsca startujesz, ważne w jakim miejscu skończysz, ważne w jakim kierunku zmierzasz.

---

Jacek Baraniecki

Odnajdźsiebie.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

czwartek, 24 listopada 2011

Cztery fazy uzależnienia od Internetu

Autorem artykułu jest Psycholog Gdynia



Netoholizm – czyli uzależnienie od Internetu – to objaw psychicznej choroby XXI wieku objawiającej się nagminnym
i niczym nie usprawiedliwionym pociągiem do korzystania z zasobów Internetu. Można wyróżnić cztery fazy tego uzależnienia.

Faza I – zaangażowanie - zetknięcie się i zafascynowanie Internetem i komputerem jako nowością, poznawanie jego możliwości, regularne korzystanie z komputera.

Faza II - zastępowanie – ograniczenie czasu przeznaczonego na inne zajęcia, bezsensowne surfowanie po sieci. Charakterystyka:

- wzrost izolacji społecznej

– preferowanie kontaktów bezosobowych

- pierwsze ciągi komputerowe

- wielogodzinne dyskusje, zabawy interaktywne, gry, ściąganie plików np. muzyka, filmy

- sprawdzanie skrzynki e-mailowej kończy się wielogodzinną wędrówką po sieci, której nie jest potem w stanie odtworzyć (rodzaj "fugi internetowej")

-ograniczenie do minimum jakichkolwiek innych form aktywności – hobby, praca, nauka, kontakty towarzyskie

- zaniedbanie własnego zdrowia

– długie godziny przed komputerem, brak snu.

Faza III – ucieczka - problemy z bliskimi i wzrost poczucia winy spowodowany świadomością wszystkich zaniedbań przyczyniają się do zauważenia problemu. Mimo świadomości problemu, osoba uzależniona nie jest w stanie go rozwiązać i nie szuka jeszcze pomocy na zewnątrz. Kłamie, kręci, przerzuca odpowiedzialność na otoczenie.

Charakterystyka:

-dezorganizacja rytmu dnia, zarzucanie zajęć i izolacja powodują wzrost trudności w nadrobieniu zaniedbań i prowadzą do poczucia bezsilności

-próby ograniczenia lub zarzucenia korzystania z komputera kończą się fiaskiem

-„błędne koło” - im bardziej osoba uzależniona czuje się niespokojna i niezadowolona, tym większą ma potrzebę zachowań ucieczkowych, tym bardziej pragnie zapomnieć o problemie.

Faza IV – desperacja - gwałtowna próba powrotu do normalności. Pojawia się najczęściej jako następstwo pewnych okoliczności zewnętrznych wykluczających możliwość stosowania technik ucieczkowych np. odejście bliskich, utrata pracy lub niezdania do następnej klasy, odcięcie prądu, poważna choroba lub stany urojeniowe, niecierpiące zwłoki długi. Osoba uzależniona przestaje stosować mechanizmy obronne. Zaczyna szukać pomocy lub godzi się na nią.

---

Mateusz Grygiel

Psycholog, psychoterapeuta. Prowadzi grupę wsparcia dla osób otyłych w Gdańsku.

www.psychoterapiawgdyni.pl


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

środa, 23 listopada 2011

Tragiczna śmierć dziewczyny

Autorem artykułu jest Marcin Gaworski



Kąpiel we wrzącej wodzie, wypalanie igłą napisu na ciele, zrzucanie ze schodów…
Nieludzkie tortury doprowadziły do śmierci 16-letniej Sylvii Likens.
Uwaga: Artykuł może urazić niektórych czytelników.

Krótki życiorys

Sylvia Likens

Sylvia Likens, urodziła się 3 stycznia 1949 roku. Miała czworo rodzeństwa – bliźniaki: Dianę i Daniela (2 lata starsi) i również bliźniaki: Jenny i Benny (1 rok młodsi). Jej rodzice to Betty i Lester Likens, pracownicy wesołego miasteczka. Nie byli oni dość stabilni finansowo, często zmieniali miejsce zamieszkania. Gdy rodzice pracowali z cyrkowcami, Sylvia byla oddawana pod opiekę krewnych. Czuła się przez to samotna i niekochana, choć paradoksalnie miała ona pogodne uosobienie. Nie uśmiechała się jednak zbyt często ze względu na brak przedniego zęba. Zajmowała się prasowaniem i opieką nad młodszym rodzeństwem. Ulubiony zespół – The Beatles.

Mieszkanie u sąsiadki

Rok 1965. Sylvia wraz z matką i lekko niepełnosprawną siostrą Jenny mieszkała w Indianapolis. Zapewne wspomniane wcześniej problemy finansowe zmusiły Betty Likens do drobnych kradzieży, przez które została aresztowana. To był przełomowy moment, ponieważ wówczas ojciec Sylvii zaproponował sąsiadce - Gertrude Baniszewski, pracę opiekunki do dzieci. Baniszewski była matką siedmiorga dzieci i miała zająć się Sylwią i Jenny za 20$ tygodniowo, opieka miała odbywać się w domu Gertrude.
W mieszkaniu panowały spartańskie warunki. Nie było ogrzewania, łóżek dla wszystkich domowników, a na dodatek w kuchennej szufladzie były tylko 3 łyzki. Ojciec dziewczyn na pożegnanie powiedział, by trzymała je krótko…

Konflikty z domownikami

Opłata za opiekę niekiedy przychodziła zbyt późno i Gertrude odreagowywała na Sylvii i Jenny. Biła je pasem po gołych pośladkach, jakby to była ich wina. Jenny nie była tak buntownicza jak swoja starsza siostra, więc agresja Baniszewski skupiła się w szczególności na Sylvii. „Opiekunka” zaczęła oskarżać ją o drobne kradzieże, brak higieny i rozwiązłość - od tej pory przemoc wobec niej stała się rutyną.

jenny likens

Kiedy Gertrude dowiedziała się, że Sylvia miała chłopaka w Kalifornii – kopnęła dziewczynę kilka razy w krocze. 17-letnia córka Baniszewski – Paula, oskarżyła Sylvie o bycie w ciąży, po czym przewróciła ją na podłogę i zakazała siadać na krześle. Wcześniej wspomniany temperament 16-letniej Likens można było zaobserwować również tutaj, ponieważ nie chciała ona być dłużna Pauli i zemściła się, opowiadając swoim znajomym w szkole, że Paula i Stephanie Baniszewski są prostytutkami. Gdy 15-letni chłopak Stephanie (Coy Hubbard) dowiedział się o oskarżeniach Sylvii, w ramach odegrania się zaczął ćwiczyć na niej chwyty Judo, rzucając ją o ściany. Na jej nieszczęście nie była zbyt błyskotliwą osobą i uwierzyła, że jest w ciąży będąc dziewicą, chociaż to Paula nosiła w sobie czyjeś dziecko.
Kolejna psychopatyczna podłość Gertrude – kazała młodej Jenny bić siostrę pod groźbą zastosowania przemocy fizycznej.

Tortury

Był początek października, gdy Sylvia przestała uczęszczać do szkoły. Gertrude nie dawała jej pieniędzy, więc nie miała za co kupić stroju na zajęcia wychowania fizycznego, w związku z czym 16-letnia buntowniczka mając skłonności podobne do matki – ukradła strój ze szkoły. Nie pozostało to jednak bez echa. Baniszewski dowiedziała się o tym i był to kolejny pretekst do znęcania się nad Sylvią. Zaczęła bić ją pasem i kopać w krocze. Cała patologiczna zgraja Gertrude przypalała ją papierosami i zapałkami. Traktowali ją jak zwykłego śmiecia i rodzaj rozrywki w swoich chorym świecie. Paula biła ją tak mocno, że złamała sobie na niej rękę, co jednak nie przeszkodziło jej późniejszemu okładaniu Sylvii ręką w gipsie. Katowana dziewczyna miała połamane wszystkie paznokcie i prawie odgryzioną dolną wargę.

tortury

Sadystyczne zabawy patologicznej bandy nasilały się z każdym kolejnym dniem. Gertrude po oskarżeniu 16-letniej Likens o kradzież, wsadziła jej pustą butelkę po Coli do pochwy. Gdy Sylvia zamoczyła łóżko, zabronili jej korzystać z łazienki i zamieszkała w piwnicy domu przy 3850 East New York Street. Była brudna, więc postanowili ją kąpać w nieludzki sposób, mianowicie: wrzucali ją do wanny z wrzącą wodą, przy pomocy chłopaka z sąsiedztwa – Richarda Hoobsa. Kolejną formą rozrywki dla tej bandy idiotów było zrzucanie Sylvii ze schodów. Zmuszali ją jedzenia odchodów i picia moczu. Czasami dostała zupę, którą musiała jeść rękoma. Najgorsze było jednak dopiero przed nią…

Po zmoczeniu łóżka została sprowadzona do piwnicy, rozebrana do naga, związana i zakneblowana. Kolejna zabawa psychopatki Gertrude – rozgrzaną igłą wypaliła na ciele ofiary: I’m (jestem), resztę napisu dokończył młody psychopata: Richard Hoobs, który dopisał „prostytutką i jestem z tego dumna” (po przetłumaczeniu z ang.). Ricky wraz z 10- letnią Shirley wypalili jeszcze na piersi Sylvii nr „3”.

Gertrude wykąpała Sylvię w ciepłej wodzie, po czym zmusiła ją do napisania listu do swoich rodziców, w którym miała ich poinformować, że została pobita, poparzona i okaleczone przez grupę chłopaków. Baniszewski postanowiła pozbyć się zmaltretowanej dziewczyny i zaplanowała wywieźć ją na wysypisko, czego mieli dokonać John i Jenny. Na nieszczęście Sylvii – wcześniej spróbowała ucieczki, lecz była zbyt osłabiona, co poskutkowało złapaniem jej przez Gertrude i ponownym uwięzieniu w piwnicy. Karmili ją krakersami, bili po brzuchu, a pewnego razu Coy Hubbard uderzył ją kijem od szczotki w głowę, przez co Sylvia straciła przytomność.

Śmierć

26 październik. Prześladowcy postanowili już w normalny sposób wykąpać Sylvię w wodzie o nadającej się do tego temperaturze. Tutaj męki się skończyły. Na skutek uszkodzenia mózgu, szoku i całkowitego wycieńczenia Sylvia zmarła. Stephanie próbowała ją reanimować metodą usta-usta, jednak nic to nie dało. Nie mogli już naprawić tego, co zrobili.

Dalsze losy oprawców

Gertrude nakazała Hoobsowi zadzwonić po policję. Liczyła na to, że napisany pod przymusem list Sylvii do rodziców załatwi sprawę, jednak zanim policja dotarła do tego listu, podbiegła do funkcjonariuszy wystraszona Jenny i wyszeptała: Zabierzcie mnie stąd, a opowiem wam o wszystkim...

dom tortur

W trakcie procesu (rok 1966) Baniszewski próbowała powoływać się na swoją niepoczytalność, jednak nic to nie dało i sąd wymierzył karę - dożywocie. Paula również dostała wyrok dożywotniego pozbawienia wolności, a w trakcie procesu urodziła córkę, której nadała imię: Gertrude.
Hubbard, Hoobs i John Baniszewski spędzili 2 lata w zakładzie karnym. W 1971 roku odbył się drugi proces Pauli i Gertrude, dzięki któremu Paula wyszła na wolność 2 lata później, a Gertrude została warunkowo zwolniona za dobre sprawowanie w 1985.
5 lat później zmarła na raka płuc pod przybranym nazwiskiem: Nadine van Fossan. Siostra Sylvii – Jenny, zmarła w 2004 roku na zawał serca mając 54 lata. W 2009 roku dom Gertrude został wyburzony, a na jego miejsce ma powstać kościelny parking.

dom tortur baniszewski i hoobs

Inspiracja zbrodnią

Zbrodnia stała się inspiracją dla kilku książek i filmów:

Książki:
Jack KetchumDziewczyna z sąsiedztwa (luźna inspiracja, jedna z brutalniejszych książek w historii literatury, a wstęp do niej napisał Stephen King)
John DeanHouse of Evil: The Indiana Torture Slaying (precyzyjny opis sprawcy)
Kate Millet (feministka) – The Basement
Patti WheatBy Sanction of the Victim
Mendal W. JohnsonLet’s Go Play at the Adams (luźna inspiracja)

Filmy:
Gregory WilsonDziewczyna z sąsiedztwa
Tommy O’HaverAmerykańska zbrodnia

---

Destrudo.pl - Futurystyczny portal psychologiczny. W portalu między innymi skrajne i drastyczne obszary psychologii, nie dla każdego...
Forum.Destrudo.pl - już działa!


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl

Eksperyment, który zmienił psychologię

Eksperyment, który zmienił psychologie

Autorem artykułu jest Marcin Gaworski



Poniżenie, przemoc, strach… To tylko kilka negatywnych doznań mających miejsce wśród osób uczestniczących w Stanfordzkim eksperymencie więziennym.

Licencja

Na samym początku chciałbym poinformować, iż poniższe zdjęcia są udostępnione w pełni legalnie, ponieważ portalowi Destrudo.pl została udzielona oficjalna zgoda na ich publikację przez dr Zimbardo za pośrednictwem pani Nikity Duncan.

Eksperyment

Został przeprowadzony przez grupę psychologów uniwersytetu Stanford pod przewodnictwem Phillipa Zimbardo w 1971 roku. Co chciano zbadać?:

zmianę zachowania zwykłych ludzi, gdy stają się anonimowi i mogą traktować innych jak przedmiot.wpływ otoczenia na działanie jednostki.

Testowe więzienie zbudowano w piwnicy wydziału psychologii w Stanford.

Stanfordzki eksperyment więzienny

Zbieranie uczestników

Lokalna gazeta zamieściła ogłoszenie, iż zostaje oferowane 15$ za dzień eksperymentu. Zgłosiło się ponad 70 kandydatów, następnie zbadano ich pod względem przeszłości kryminalnej, problemów zdrowotnych i psychicznych. Ostatecznie wytypowano 24 osoby z USA i Kanady, następnie podzielono ich na grupę strażników i więźniów.

Projekt więzienia

Piwnica w/w wydziału została skonstruowana w oparciu o opinię byłych więźniów i personelu więziennego. Zaprojektowano ją w taki sposób, aby praktycznie niczym nie różniła się od prawdziwego więzienia. Wymieniono drzwi z trzech sal, następnie zamieniono je na stalowe kraty. Końce korytarza zabito deskami. Zaprojektowano jeszcze trzy pomieszczenia: przebieralnia strażników, pokój wartownika i biuro dyrektora więzienia. Zimbardo był przełożonym obiektu i jak później stwierdził: „było to poważnym błędem” – zbyt emocjonalnie zaangażował się w eksperyment. Więzienie było bez okien i zegarów, w otworze na końcu głównego korytarza została umieszczona kamera, rozmowy więźniów były podsłuchiwane.

Warunki „strażników”

Uczestnikom, którym przypadła rola strażników pozwolono ubrać mundury strażników więziennych i wyposażenie dostępne w pobliskim sklepie militarnym. Ten zabieg miał na celu silnie związać strażników z więzieniem. „Strażnicy” wybrali koszule w kolorze khaki, policyjne pałki i czarne okulary uniemożliwiające kontakt wzrokowy. Zimbardo nie instruował jak mają postępować z więźniami. Powiedział tylko, że mają stać na czele prawa, pałki policyjne traktować tylko jako broń symboliczną, a ucieczka więźniów będzie równoważna z końcem eksperymentu. 9 strażników pracowało po trzy osoby na 8-godzinnych zmianach. Jak to bywa w prawdziwym więzieniu – mogli oni w każdej chwili wezwać wsparcie. W więzieniu trzy cele mieściły po trzech więźniów w każdej. Uczestników poinformowano, że jeśli zostaną wytypowani na więźniów – zostaną im przydzielone znikome ilości jedzenia i część ich praw obywatelskich zostanie ograniczona.

Pierwszy dzień eksperymentu

Stanfordzki eksperyment więzienny

Uczestnicy eksperymentu zostali zabrani przez policję z własnych domów, a za powód zatrzymania usłyszeli argumenty o napadzie z bronią w ręku i włamaniu. Odczytano im swoje prawa, skuto kajdankami i odwieziono do pobliskiego komisariatu. Eksperymentatorzy dostali taką możliwość, ponieważ policja zgodziła się z nimi współpracować. Na miejscu spisano ich, zdjęto odciski palców i zamknięto w tymczasowej celi uprzednio przewiązując oczy.

„Więźniowie” zostali odeskortowani do „więzienia”, w uniwersytecie. Przywitani zostali przez naczelnika, powtórzono im ciążące na nich zarzuty, zostali dokładnie przeszukani i rozebrani do naga. Następnie za pomocą aerozolu zostali poddani procesowi odwszenia.

Zasady w więzieniu

„Więźniowie” nie mieli szczęścia. Do prawej stopy każdego skazańca został zamocowany ciężki łańcuch zapięty na kłódkę. Czapkę stanowiła damska pończocha. Byli oni niezwykle upokorzeni, a na dodatek zostali ubrani w białe koszule z numerem identyfikacyjnym po obu stronach ubrania i od tej chwili nie mieli imion, a numery. Do siebie mogli zwracać się tylko po nich, a do strażników musieli zwracać się formułą: „Panie oficerze penitencjarny”. Taki tytuł zapewne dawał strażnikom podświadome poczucie własnego autorytetu, przez co czuli się ważni i z czasem zaczęli robić to, co im się żywnie podoba. Jako, że „więźniowie” musieli zachowywać się jak prawdziwi więźniowie – strażnik dyrygował nimi jak byle czym, o czym będzie poniżej. Aby więźniowie dokładnie zapamiętali swoje numery identyfikacyjne, w ciągu zmian strażników zostały organizowane „odliczania”. Z początku więźniowie nie traktowali strażników poważnie, lecz później zachowanie strażników zmieniło się w zwykły terror.
Popularna forma karania to pompki – pozornie niegroźne, niezbyt poniżające, lecz kiedy strażnik kazał innemu więźniowi siadać na plecach „pompującego” lub stawiał nogę na „pompującym” zaczęło robić się coraz gorzej.

Bunt

Już drugiego dnia wybuchł w więzieniu bunt. Skazańcy zabarykadowali się w celach, zdjęli poniżające czapki i numery identyfikacyjne. Zaczęli żartować ze strażników, jednak Ci wezwali do pomocy inną zmianę i potraktowali więźniów dwutlenkiem węgla z gaśnicy. Więźniowie byli zszokowani i zdruzgotani. Zaczęli podejrzewać, iż to naprawdę nie są żarty. Zostali oni rozebrani do naga, łóżka wyprowadzono im z celi, inicjatorów buntu zamknięto w izolatkach. Innym kazano robić pompki i odmówiono im posiłków.

Stanfordzki eksperyment więzienny

Konsekwencje buntu

Strażnicy postanowili podejść psychologicznie, a nie fizycznie uczestników stojących po stronie więźniów i stworzyli specjalną cele uprzywilejowanych. W celi znajdowały się łóżka, lepsze posiłki, które były spożywane w obecności więźniów, którym tymczasowo zakazano jeść i odebrane wcześniej ubrania. Uprzywilejowani mogli również myć zęby i brać kąpiel.
Solidarność między więźniami uległa znacznemu skruszeniu, ponieważ zaczęli oni podejrzewać, iż „uprzywilejowani” mają układ ze strażnikami, ponieważ na miejsce dotychczasowych więźniów przebywających w uprzywilejowanej celi postawiono inicjatorów buntu. Więźniowie byli całkowicie zdezorientowani.
Inną z kolei konsekwencją buntu było traktowanie więźniów przez strażników znacznie surowiej. Od tej pory wyjście do toalety zależało od humoru strażnika i więźniowie musieli załatwiać swoje potrzeby fizjologiczne do wiadra postawionego w celi, a jakby tego było mało, to strażnicy w swoim kaprysie niekiedy zabronili je opróżniać.

Dalszy przebieg eksperymentu

Więzień nr 8612 po 36 godzinach eksperymentu zaczął wykazywać niepokojące objawy. Na zmianę reagował agresywnie i wybuchał płaczem, był zdezorganizowany. Specjalista badający go zaproponował mu zostanie informatorem w zamian za łagodniejsze traktowanie przez strażników. 8612 miał rozważyć tę propozycję.
Podczas kolejnego „odliczania” skazaniec powiedział do reszty „nie możecie stąd wyjść, nie da się przerwać eksperymentu”. Później przestał nad sobą panować, zaczął krzyczeć i przeklinać. Dopiero po takich traumatycznych doświadczeniach badacze łaskawie postanowili go wypuścić…
Od tej pory więźniowie zaczęli myśleć, iż to nie jest eksperyment, a prawdziwe więzienie.

W dniu kolejnym więźniowie zostali dopuszczeni do odwiedzin. W spotkaniu mogły uczestniczyć tylko 2 osoby pod nadzorem strażnika. Aby nie wzbudzić podejrzeń wśród tych, którzy będą odwiedzać więźniów, „miejsce tortur” zostało wysprzątane, skazańcom pozwolono się umyć, zjeść obfity posiłek, a dla polepszenia nastroju nawet włączono muzykę przez interkom.
Dla pozorów dobrego klimatu eksperymentu, przyjmowaniem gości zajmowała się cheerleaderka Susie Philips. Zezwolenie na spotkanie wydawał Zimbardo, na spotkanie czekało się ok. pół godziny, a czas wizyty trwał nie dłużej niż 10 minut.
Niektórzy z gości zauważyli zły stan swoich bliskich, ale zrezygnowali z jakichkolwiek działań za sprawą autorytetu eksperymentatorów.

Plan ucieczki

Jeden ze strażników podsłuchał, że więźniowie planują ucieczkę. Wcześniejszej nocy wypuszczony 8612 miał zebrać przyjaciół, włamać się do więzienia i uwolnić resztę więźniów. Na początku Zimbardo poprosił policję o przeniesienie więźniów do prawdziwego więzienia, prośba ta została jednak odrzucona. Ostatecznie zdecydowano rozebrać więźniów, założyć im na głowy worki, skuć razem i przetransportować do magazynu, gdzie mieli przeczekać ucieczkę. Zimbardo chciał, by włamywacze w więzieniu zastali tylko jego samego, po czym oznajmiłby im, że eksperyment dobiegł końca i wszyscy uczestnicy zostali zwolnieni. Rozważano również ponowne pojmanie więźnia 8612. Plan Zimbardo okazał się jednak zbyteczny, ponieważ nikt do więzienia nie wtargnął.

Zemsta strażników

Po niedoszłym włamaniu strażnicy zaczęli dosłownie prześladować więźniów. Kazali im myć toalety własnymi rękoma, robić pompki, pajacyki i odliczenia, które przeciągały się do kilku godzin.

Wizyta księdza

Stanfordzki eksperyment więzienny

W celu zbadania wpływu stworzonej atmosfery na więźniów, zaproszono z wizytą byłego kapelana więziennego (katolickiego księdza). Odbył on osobiste spotkanie niemal z każdym więźniem, a co ciekawe – połowa z nich przedstawiła mu się za pomocą numeru identyfikacyjnego.
Więzień nr 819 nie chciał się widzieć z księdzem, poprosił natomiast o wizytę lekarza. Podczas rozmowy z Zimbardo 819 załamał się i wybuchnął płaczem. Równocześnie jeden ze strażników ustawił więźniów w szeregu i kazał głośno powtarzać: „Więzień nr 819 jest złym więźniem. Przez to, co zrobił więzień nr 819 w mojej celi jest bałagan, Panie Władzo”. Uszeregowani wykrzyczeli formułę kilkakrotnie. 819 usłyszawszy to załamał się po raz kolejny i mimo, że był chory chciał wrócić i udowodnić, że nie jest złym więźniem. Uspokoił go Zimbardo, tłumacząc, że to tylko eksperyment naukowy, a nie prawdziwe więzienie.

Zwolnienie warunkowe

Następnego dnia część więźniów stanęła przed komisją, która miała rozważyć ich warunkowe zwolnienie. Większość więźniów była gotowa zrezygnować z wynagrodzenia za eksperyment w zamian za natychmiastowe zwolnienie. Wnioski miały zostać rozpatrzone w bliżej nie określonym terminie.

Koniec eksperymentu

Miał on miejsce już szóstego dnia. Został on przerwany z dwóch powodów: Christiana Maslach (późniejsza żona Zimbardo), doktor ze Stanfordu stanowczo sprzeciwiła się eksperymentowi, po przeanalizowaniu jego zgubnego wpływu na psychikę więźniów. Była to pierwsza osoba, która zanegowała moralną stronę eksperymentu. Ponadto strażnicy zaczęli zachowywać się jak bezwzględni sadyści (z wcześniejszych testów nie wykryto u żadnego z nich takich skłonności) m.in. zmuszając skazańców do odgrywania aktów homoseksualnych.

Zachowanie uczestników

Strażnicy: Można było wyróżnić u nich trzy typy zachowań. Grupa pierwsza była surowa i sprawiedliwa, grupa druga miała głównie na celu dobro więźniów, udzielając im „drobne przysługi”, a grupa trzecia znajdowała satysfakcję w torturowaniu więźniów.
Wszystkich strażników łączyło jedno: wykonywali każdy rozkaz.
Więźniowie: Niektórzy przeciwstawiali się ciągłemu poniżaniu i bili ze strażnikami.
Czterech więźniów zareagowało załamaniem emocjonalnym, a u jednego stres spowodował wysypkę psychosomatyczną. Część stała się „dobrymi więźniami”, którzy wykonywali każdy rozkaz strażników. Grupa więźniów została całkowicie zdominowana przez grupę strażników.

Komentarz więźnia nr 416 (2 miesiące po zakończeniu eksperymentu): „Zacząłem mieć poczucie, że tracę tożsamość. Tożsamość osoby, którą nazywałem "Clay", osoby, która kazała mi iść do tego miejsca, osoby, która dała się w tym więzieniu zamknąć – bo to było dla mnie więzienie, i nadal jest. Nie uważam, że to eksperyment ani symulacja, bo to po prostu więzienie prowadzone przez psychologów zamiast przez państwo. Zacząłem mieć poczucie, że osoba, którą byłem i która kazała mi iść do więzienia, była mi obca – obca tak bardzo, że w końcu stałem się 416. Naprawdę byłem swoim numerem”.

Stanfordzki eksperyment więzienny

Spostrzeżenia

W czasie drugiej wojny w Iraku miały miejsce znęcania się nad więźniami. Zimbardo przypomniał o wyniku swojego eksperymentu, wskazując na środowisko więzienne, jako warunki szczególnie sprzyjające przemocy. Tłumaczył, że takim incydentom jak wydarzenia w więzieniu Abu Ghraib nie są winni żołnierze, a system, który sprawia, że:

strażnicy to najniżej postawieni ludzie w armii.więźniowie i strażnicy narażeni są na stres.więźniowie są nadzorowani przez strażników, którzy przez długi czas są w podobnych warunkach jak sami więźniowie (rzadko opuszczają mury więzienia)strażnicy wymyślają wyrafinowane tortury z braku innych zajęćwięźniowie byli najpierw przesłuchiwani przez agentów CIA, którzy w obecności żołnierzy jako pierwsi dopuścili się aktów przemocy, co sprawiło, że u żołnierzy włączył się mechanizm obniżenia własnych barier moralnych i sprawiło to nagły wzrost przemocy.agresywne zachowania przejawiają również kobiety, które chcą udowodnić, że są równie przydatne w armii jak mężczyźni.wcześniejsze badania Zimbardo potwierdzają, że kobiety, którym zapewni się anonimowość są w stanie zadać ogromny ból.

Zimbardo w wypowiedziach dot. tego eksperymentu sugerował, że żołnierzom i więźniom potrzebna będzie opieka terapeutyczna podobna do tej, którą sam zapewnił uczestnikom swojego eksperymentu, by nie doszło do tragicznych wydarzeń, m.in. samobójstw. Eksperyment Zimbardo był kilka razy powtarzany, w 2005 roku zrobił to polski aktor Artur Żmijewski, jednak przebieg jego eksperymentu był znacznie łagodniejszy.

W 2001 roku niemiecki reżyser Oliver Hirschbiegel nakręcił film: Das Experiment, a w roku 2010 ukazał się film Paula Scheuringa: The Experiment.

Dodatkowe materiały

Jeśli chcesz zobaczyć więcej zdjęć z eksperymentu kliknij tutaj.
Uwaga: Część zdjęć może urazić niektórych widzów.

---

Destrudo.pl - Futurystyczny portal psychologiczny. W portalu między innymi skrajne i drastyczne obszary psychologii, nie dla każdego...
Forum.Destrudo.pl - już działa!


Artykuł pochodzi z serwisu www.Artelis.pl